Różne dyskonty, takie jak TUI, regularnie oferują znaczne rabaty. Oznacza to, że będzie to możliwe jeszcze pod koniec 2023 roku 799 euro za osobę na 10 dni na Bali iść. Za około 950 euro możesz cieszyć się 15 dniami Za około 1000 euro można spędzić nawet dwa tygodnie na słońcu w okresie Bożego Narodzenia.
W KARNAWALE SAME BALE. Tak jak tradycja każe również z naszym przedszkolu w piątek 5 lutego 2021 r. odbył się BAL KARNAWAŁOWY, na który dzieci od dawna czekały. Od rana było bardzo wesoło. Kolorowe balony w salach i na górnym korytarzu wprowadziły niezwykle radosną atmosferę. Tego dnia zagościły u nas: księżniczki, wróżki, motylki, czarownice, policjanci, biedronki, piraci, kotki, strażacy. Nie sposób wyliczyć wszystkich. Wspólnie z dziećmi przebrali się również pracownicy przedszkola. Obecna sytuacja epidemiczna nie pozwalała na duży bal, do jakiego byliśmy zawsze przyzwyczajeni. Dzieci bawiły się w swoich grupach w salach i na korytarzu. Mimo to była to świetna zabawa. Przedszkolaki z ochotą uczestniczyły w organizowanych zabawach i tańcach. Wszystkim towarzyszyła radość, śmiech i spontaniczna aktywność. Cały bal karnawałowy przebiegał w miłej, serdeczniej atmosferze i dostarczył niezapomnianych chwil, które na długo pozostaną w pamięci. Serdecznie dziękujemy rodzicom za przygotowanie przepięknych strojów. Kolejny bal za rok…
Tłumaczenie słowa 'sytuacja' i wiele innych tłumaczeń na angielski - darmowy słownik polsko-angielski. bab.la - Online dictionaries, vocabulary, conjugation, grammar share
Redakcja poleca Uśmiechnięta wyspa Bali Każdy dom ma tu swoją świątynię, na ogół kilka razy większą od części mieszkalnej. Większość ludzi piłuje sobie zęby, żeby nadać im ostry kształt, benzynę można kupić w butelkach po wódce. Niemal każdy wie, kim jest Robert Lewandowski, trudno natomiast wyczuć, jak rozkładają się sympatie piłkarskie tubylców. Podczas Mistrzostw Europy wiele malutkich domków ozdobiły ogromne flagi różnych państw, których drużyny walczyły na boisku, ale konia z rzędem temu, kto wie, dlaczego tu, na końcu świata jedni kibicują Niemcom, inni Francuzom, albo np. Polakom.
Co skrywają rzeki świata? Wystawa rzeczy znalezionych w Odrze. Mimo że temat związany ze skażeniem Odry trochę przycichł w mediach, to cały czas nie jest rozwiązany. Jak aktualnie wygląda sytuacja na rzece? Ile czasu potrzeba, by odrodziło się w niej życie? Zapytaliśmy o to prezes Polskiego Związku Wędkarskiego Beatę Olejarz.
Sobota, 15 stycznia (11:34) Ostatniej doby granicę polsko-białoruską próbowały nielegalnie przekroczyć 54 osoby - poinformowała Straż Graniczna. Policja poinformowała zaś, że zatrzymany został Ukrainiec – mężczyzna przewoził 5 osób, które w nielegalny sposób przekroczyły granicę. Stanisław Żaryn, komentując kryzys imigracyjny na polsko-białoruskim pograniczu, zapewnił, polskie służby nie obserwują przylotów kolejnych grup cudzoziemców do Mińska. Wciąż jednak dochodzi do prowokacji ze strony białoruskich służb. "Oceniamy tę sytuację jako wciąż będącą dużym wyzwaniem dla naszego państwa" - dodał. "W granicę polsko-białoruską próbowały nielegalnie przekroczyć 54 osoby. Funkcjonariusze z PSG Narewka zatrzymali grupę 31 mężczyzn, obywatele Iranu. Na odcinku PSG Czeremcha i PSG Michałowo służby Białorusi uszkadzały concertinę, rzucały szklanymi butelkami, kamieniami i kłodami drewna w polskie patrole" - poinformowała w sobotę na Twitterze Straż Graniczna. Podlaska policja poinformowała zaś o zatrzymaniu tzw. kuriera. Obywatel Ukrainy przewoził w swoim samochodzie 5 osób, które wcześniej w sposób nielegalny przekroczyły polską granicę. Jak informuje policja, pasażerowi to byli Irakijczycy. Poinformowano też, że migranci zostali przekazani Straży Granicznej. Żaryn w rozmowie z PAP zaznaczył, że na początku roku i w ostatnich dniach 2021 roku nie obserwowano na Białorusi lotów powrotnych do krajów pochodzenia migrantów. A zatem uznawać należy, że te ruchy powrotne się zakończyły na kilku, kilkunastu lotach, które były organizowane pod koniec roku 2021. W ramach tych lotów do Iraku i do Syrii wyleciało niemal 4 tysiące cudzoziemców, którzy wcześniej zostali przetransportowani na teren Białorusi - cudzoziemców, którzy mieli zostać na Białorusi, dalej podtrzymywać chęć atakowania naszej granicy i być do tego przygotowanymi, wciąż się utrzymuje na poziomie kilku tysięcy. Szacujemy, że to może być między 4 a 5 tysiącami osób - podkreślił rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych. Jak wyjaśnił, polskie służby jednocześnie nie obserwują przylotów kolejnych grup cudzoziemców do Mińska. Widać wyraźnie, że działania podejmowane przez polskie instytucje, jak również naszych sojuszników przyniosły spodziewane efekty i ten szlak na Białoruś udało się dotychczasowymi kanałami ukrócić - czy chociaż przykrócić - stwierdził. Na Białorusi, jak tłumaczył, są prowadzone też różne działania, które mogą być wykorzystane w przyszłości jako nowe szlaki migracyjne. Wciąż obserwujemy zainteresowanie różnych grup cudzoziemców szlakiem przez Rosję na Białoruś. Wciąż obserwujemy próby rozmów politycznych Łukaszenki z różnymi krajami, np. Ameryki Południowej, czy też Azji Centralnej, żeby uruchamiać różnego rodzaju połączenia transportowe z Mińskiem. W naszej ocenie takie działania mogą mieć znaczenie dla uruchomienia kolejnej fazy tego konfliktu - podkreślił. Jak zauważył, wciąż też nie jest jasne, jak na kwestię migracji o zasięgu globalnym wpłyną wydarzenia w Afganistanie. Wciąż jest dużo znaków zapytania, wciąż jest dużo niepewności i wciąż niestety nie mamy żadnych sygnałów o tym, żeby Łukaszenka i wspierający go w tym Putin zeszli z drogi wykorzystywania szlaku migracyjnego przeciwko Zachodowi - podkreślił Żaryn. Jak podkreślił, coraz częściej dochodzi też do prowokacji prowadzonych przez tylko służby białoruskie. W ostatnich dobach były notowane takie próby właśnie atakowania naszej granicy, atakowania naszych funkcjonariuszy i żołnierzy, bez udziału cudzoziemców - zauważył tę sytuację jako wciąż będącą dużym wyzwaniem dla naszego państwa - powiedział Żaryn. W zeszłym roku Straż Graniczna zanotowała 39,7 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. W grudniu odnotowano ponad 1,7 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy, w listopadzie 8,9 tys., w październiku 17,5 tys., we wrześniu 7,7 tys., zaś w sierpniu 3,5 tys. Od 1 grudnia do 1 marca 2022 r. na terenie przy granicy z Białorusią obowiązuje zakaz przebywania. Obejmuje on 115 miejscowości województwa podlaskiego i 68 miejscowości województwa lubelskiego.
Zastanowimy się także jak obecna sytuacja wpływa na prowadzenie biznesu i jak skutecznie radzić sobie z wyzwaniami poprzez współpracę z zespołami produkcji, utrzymania ruchu, IT i wsparcie
— Rosjanie nie są w tej chwili w stanie wzniecić dużego prorosyjskiego powstania w Ukrainie, tak jak to zrobili w Donbasie czy na Krymie w 2014 r. Pozostają więc rozwiązania czysto siłowe. Upadek Ukrainy oznaczałby wywrócenie naszego bezpieczeństwa do góry nogami. To byłaby katastrofa — z dziennikarzem Biełsatu Michałem Kacewiczem rozmawiamy o tym, czy Putin planuje zaatakować Ukrainę, czy jedynie straszy i próbuje wywrzeć presję. Rosja postawiła Zachodowi kompletnie nierealistyczne warunki. Żąda tego, by wypchnąć NATO nie tylko z Ukrainy, ale z całej Europy Środkowo-Wschodniej, w tym także z Polski – Putin lubi kreować kryzysy tylko po to, żeby je później rozładowywać. Trzeba mieć świadomość, że jesteśmy w bardzo, bardzo niebezpiecznym momencie — mówi Michał Kacewicz Przez ostatnie lata pozostawaliśmy w zawieszeniu i przekonaniu, że Rosja albo będzie dążyć do przejęcia kontroli nad wschodem kraju, albo będzie próbowała maksymalnie osłabiać i rozbić Ukrainę Ekspert podkreśla, że Rosjanie nie są w tej chwili w stanie wzniecić dużego prorosyjskiego powstania w Ukrainie, tak jak to zrobili w Donbasie czy na Krymie w 2014 r. – Pozostają więc rozwiązania czysto siłowe. Stąd ta eskalacja działań — tłumaczy – Upadek Ukrainy oznaczałby wywrócenie naszego bezpieczeństwa do góry nogami. Gdyby Ukraina znalazła się w stanie poważnej wojny z Rosją, to zdecydowanie wpłynęłaby na układ sił w Europie. Dla nas to też by była katastrofa — mówi Kacewicz Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu W jakim momencie jesteśmy? Czy Rosja realnie może zaatakować Ukrainę, czy to tylko forma wywierania presji? Michał Kacewicz, dziennikarz Biełsatu: Chcielibyśmy zakładać, że jesteśmy w sytuacji presji i negocjacji za pomocą kryzysu ze strony Rosji, bo Putin bardzo lubi kreować kryzysy tylko po to, żeby je później rozładowywać, rozwiązywać i coś korzystnego dla siebie z tego wyciągnąć. Natomiast trzeba mieć świadomość, że jesteśmy w bardzo, bardzo niebezpiecznym momencie. Rosja odbija się od ściany, bo postawiła Zachodowi kompletnie nierealistyczne warunki. Żąda tego, by wypchnąć NATO nie tylko z Ukrainy, ale z całej Europy Środkowo-Wschodniej, w tym także z Polski. Po co? Skoro wiadomo, że nikt się na to nie zgodzi. Do tej pory większość analityków zakładała, że chodzi tak naprawdę o to, by Ukraina w przyszłości znalazła się pod pełną kontrolą rosyjską i żeby nigdy nie przystąpiła do NATO. Natomiast, jak to w przypadku Rosji bywa, czasami może się zagalopować i tym razem może przesadzić. Wojska zostały zgromadzone już nie tylko przy granicy po stronie rosyjskiej, ale wokół Ukrainy — także na Białorusi, gdzie zaczynają się rosyjsko-białoruskie ćwiczenia. Napięcie jest bardzo zwiększone. Putin musi wyjść z tej sytuacji z twarzą — zgromadził ogromne ilości wojska i wywiera presję, ale na razie niczego nie osiągnął. Musi coś zrobić. Pytanie co. Dlaczego w ogóle znaleźliśmy się w tej sytuacji? Czego Putin chce, a czego nie dostaje? W 2014 r. Rosja zajęła Krym i wywołała powstanie separatystów w Donbasie, de facto przejmując pełną kontrolę nad tym terytorium. Ale to nie było to, co Rosja wtedy chciała osiągnąć. Planem maksimum Rosji wtedy było wzniecenie podobnych powstań na obszarze rosyjskim kulturowo w południowo-wschodniej Ukrainie. To się nie udało i przez ostatnie lata pozostawaliśmy w zawieszeniu i przekonaniu, że Rosja albo będzie dążyć do przejęcia kontroli nad wschodem kraju, albo będzie próbowała maksymalnie osłabiać i rozbić Ukrainę, wywołując wewnętrzne kryzysy za pomocą sił prorosyjskich i agentów. To przez ostatnie lata stało się fantasmagorią, bo o ile przed 2014 r. można powiedzieć, że duża część Ukrainy była prorosyjska, to po ataku to się bardzo zmieniło. Przez front i wojsko przeszło prawie pół miliona ludzi. Daninę krwi złożyli wszyscy żołnierze — zarówno z ukraińskojęzycznej Galicji, jak i ci mówiący po rosyjsku z Zaporoża. Kule nie wybierały i jest to doświadczenie całego społeczeństwa ukraińskiego. To spowodowało, ogólnie rzecz biorąc, odwrócenie się od Rosji nawet u tych ludzi, którzy myślą i mówią po rosyjsku, chodzą do cerkwi moskiewskiego patriarchatu i do tej pory uważali Rosję za sojusznika i bali się NATO. Teraz to się zmieniło. Rosjanie nie są w tej chwili w stanie wzniecić jakiegoś dużego prorosyjskiego powstania w Ukrainie, tak jak to zrobili w Donbasie czy na Krymie w 2014 r. Pozostają więc rozwiązania czysto siłowe. Stąd ta eskalacja działań. To próba domknięcia sytuacji zawieszonej w 2014 r. Żołnierz separatystycznej Ługańskiej Republiki Ludowej, grudzień 2021 r. Foto: Alexander Reka\TASS / Getty Images Jednocześnie osobiście dla Putina Ukraina jest dużym problemem mentalnym. Do tej pory kraj był postrzegany jako taka mniejsza, trochę słabsza Rosja. Duży kraj słowiański, druga po Rosji część składowa byłego Związku Radzieckiego "odpłynęła", próbując — z różnymi skutkami — wprowadzić liberalną demokrację. Kremlowską elitę to boli, dlatego w Rosji propaganda przedstawia, że te próby demokratyzacji są jedną wielką porażka, że tak naprawdę panuje w Ukrainie faszyzm i w ogóle jest tylko źle. To nieprawda i zwykli Rosjanie dobrze to wiedzą — wielu z nich ma w Ukrainie rodziny, które odwiedzają. Z perspektywy Kremla świat zachodni jest w osłabieniu i zawieszeniu, Rosja chce ten moment wykorzystać. Jeśli Putinowi nie uda się Ukrainy przejąć całkiem, to przynajmniej zechce rozwiać wszelkie wątpliwości co do jej przyszłości. Czy na Zachodzie ktoś na Ukrainę w tej chwili czeka? Czy Putin faktycznie martwi się, że Ukraina wejdzie do NATO, czy to tylko pretekst, by dokonać inwazji? To zostało wyciągnięte przez Putina "z kapelusza", na poziomie praktycznym nie było tematu przyjęcia Ukrainy do NATO. Mimo zmian i reform w ukraińskich siłach zbrojnych, to nie jest ten poziom zmian, żebyśmy mogli w przewidywalnym okresie mówić o członkostwie Ukrainy w NATO. Choćby z tego powodu, że Ukraina pozostaje w stanie wojny, odkąd Rosja zajęła Krym i część Donbasu. To poważny problem, bo Ukraina nie kontroluje całości swojego terytorium. Widać też, że są państwa w Europie, które się tego boją — boją się reakcji Rosji, a ta robi, to co robi, bo widzi ten strach. Doskonałą ilustracją tego jest obecna sytuacja w basenie Morza Bałtyckiego. W obliczu zagrożenia ze strony Rosji Szwecja i Finlandia rozważają wejście do NATO, a reakcją Rosji na to jest budowanie tam strachu — są dziwne przeloty rosyjskich samolotów, pojawiły się rosyjskie okręty. Wszystko po to, by przestraszyć Szwedów i Finów, by nikt nie pomyślał, że wejście do NATO się opłaca. To też działa na Zachód — Rosja buduje tak presję. To samo jest w Ukrainie, ale na większą skalę. Rosja sugeruje: porzućcie myśli o wejściu Ukrainy do NATO, bo inaczej będziecie mieli ciągle stan wojny. Czy ta sytuacja jest potrzebna jakoś w polityce wewnętrznej? Czy ta presja ma też wywrzeć wrażenie na Rosjanach? To ważna kwestia. W 2014 r. byłem w Soczi na południu Rosji i po powrocie byłem przekonany, że Rosjanie mogą wejść na Ukrainę — to, co wtedy Rosjanie słyszeli i powtarzali z mediów na ulicy, to były okropne rzeczy. Mówili o faszystach, którzy zabijają mówiących po rosyjsku. Nie wiem, co teraz mówi się na ulicy, ale w mediach ta propaganda jest dużo łagodniejsza niż wtedy. Jest paskudna, ale nie tak porażająca. Rosjanom wtłacza się teraz, że Ukraina chce odbić Donbas. Ale sytuacja wewnętrzna w Rosji jest zupełnie inna. Nie ma klimatu dla interwencji. Nawet najbardziej zaczadzeni propagandą Rosjanie uświadamiają sobie, że duża wojna z Ukrainą dziś to nie będzie to samo, co w 2014 r., że to nie będzie kilkudniowa interwencja jak w Kazachstanie czy wysłanie nielicznych jednostek do Syrii. To byłaby duża, krwawa wojna z 40-milionowym narodem. Narodem, który ma doświadczenia wojny partyzanckiej i bardzo silny etos partyzancki. Putin zdaje sobie sprawę, że taką wojnę musi albo wygrać, albo może ją sromotnie przegrać — i to będzie miało poważne konsekwencje, może nawet skończyć się jego upadkiem. Cała nadzieja w tym, że nie zacznie wojny na pełną skalę, bo ona byłaby w Rosji bardzo niepopularna. Jeszcze 20 lat temu temat podziału Ukrainy nie był abstrakcją. Czy skutkiem napaści jest konsolidacja narodu, czy jeszcze wciąż pojawiają się pomysły, by jakąś część Ukrainy przyłączyć do Rosji? Tego typu poglądy wciąż funkcjonują, ale po latach wojny ludzie się ich wstydzą. Poparcie dla tak zwanych prorosyjskich partii politycznych w ostatnich latach spadało i dziś oscyluje w okolicy kilkunastu proc. zależnie od sondażu, to powiedzmy trzecie-czwarte miejsce wśród partii politycznych. Takie poglądy pokrywają się często z mapą socjalną — jest więcej takich ludzi tam, gdzie jest większa bieda i sentymenty wynikające ze struktury społecznej, tam, gdzie w czasach Związku Sowieckiego przywożono ludzi z głębi Rosji. Obwód chersoński, mikołajowski, Mariupol — tam występują tego typu poglądy, ale ukraińskie służby po wybuchu wojny przetrzebiły separatystyczne organizacje, które zeszły do podziemia. Tak samo ograniczono rosyjską propagandę w ukraińskim internecie. Gdyby wojska dziś weszły, Rosja nie może liczyć na prorosyjskie powstanie, nie będą witani flagami rosyjskimi i wstążeczkami św. Jerzego (na Ukrainie wstążka jest uważana za symbol rosyjskiego nacjonalizmu i separatyzmu — przyp. red.). To nie byłby masowy ruch. Druga rzecz to fakt, że poparcie dla NATO i Unii Europejskiej wzrosło i to nie tylko na zachodzie, także w dużych miastach na wschodniej Ukrainie. Przeczytaj także analizę: Polska jako nowe Niemcy Zachodnie, czyli możliwe scenariusze rozwoju konfliktu Rosja-Ukraina W mediach społecznościowych niewiele osób zajmuje się tym, co dzieje się na Wschodzie. Dlaczego Polaków to nie obchodzi i czy w ogóle powinno? Bo to jest nasz sąsiad, który od 7 lat jest w stanie wojny. Upadek Ukrainy oznaczałby wywrócenie naszego bezpieczeństwa do góry nogami. Gdyby Ukraina znalazła się w stanie poważnej wojny z Rosją, która trwałaby wiele lat, a nie jak teraz w sytuacji lokalnej jak na Donbasie, to z całą pewnością mielibyśmy na naszej granicy z Białorusią rosyjskie wojsko. Taka sytuacja zdecydowanie wpłynęłaby na układ sił w Europie. To by była katastrofa — skutki byłyby także ekonomiczne, bo to musiałoby się odbić na naszej gospodarce. I nie jest powiedziane, że taka wojna by nas w jakiś sposób nie wciągnęła. Potencjalnie oznaczałoby to też nowych uchodźców. Na pewno, ale także wielu młodych, pracujących i uczących się w Polsce Ukraińców pojechałoby jednak walczyć. Przeczytaj także: Światowe media komentują słowa Bidena o "mniejszym najeździe" Rosji na Ukrainę Jak wygląda w tej chwili sytuacja na Donbasie? Czy tam trwają walki? Wojna jest w fazie trochę zamrożonej, to wojna frontowa, nie ma wielkich bitew, ale co dwa-trzy dni są ofiary po obu stronach. Linia frontu ciągnie się przez paręset kilometrów i dzieli wojska ukraińskie i separatystów. Co pewien czas wybucha bardziej lub mniej intensywny ostrzał, głównie moździerzowy i snajperski czy z karabinów maszynowych. To wciąż absorbuje dużą część armii ukraińskiej. A Rosjanie, jeśli zdecydowaliby się na duży atak, mogą wejść z wielu kierunków: z Krymu, Naddniestrza, Białorusi, bezpośrednio z granicy rosyjsko-ukraińskiej w kierunku na Charków, mogą przełamać front na Donbasie lub przy Mariupolu. Zagrożenie budowane jest z wielu kierunków. Choć ukraińska armia ma duże rezerwy, to strach jest, bo atak z wielu kierunków byłby trudny do obronienia. O jakiej liczbie wojska rosyjskiego w tej chwili mówimy? W okolicach granic Ukrainy mówi się o ok. 180 tys. żołnierzy, nie wiadomo, ile może ich być teraz na Białorusi, bo tam formalnie toczą się ćwiczenia. Ukraiński sztab podkreśla, że nie warto przywiązywać wagi do liczby wojska zgromadzonego przy granicach, bo gdyby doszło do dużej operacji, to cała milionowa rosyjska armia będzie w to zaangażowana. Z drugiej strony byłaby w to zaangażowana cała armia ukraińska, czyli ok. 200 tys. żołnierzy oraz wojska obrony terytorialnej i inne formacje, plus potencjalna mobilizacja rezerwy oceniana na 400 tys. ludzi. Czy Ukraińcy się tego boją? Czy w Ukrainie mówi się o tym, jako o realnym scenariuszu? To ważny temat, ale ton nie jest tak alarmistyczny, jak w zachodnich mediach. Gazety nie zajmują się tylko tym. Pisze się też wiele o wewnętrznej polityce — do Kijowa powrócił były prezydent Petro Poroszenko oskarżany o zdradę, która miałaby polegać na handlu węglem z separatystami i Rosją. To obecnie najsilniejszy polityk opozycji, który mógłby zagrozić obecnemu prezydentowi Wołodymyrowi Zełeńskiemu. Trwa tu polityczna wojna między nimi, ale Zełeński w obliczu zagrożenia z zewnątrz postanowił jej nie eskalować. Lepiej, żeby klasa polityczna zaczęła myśleć o współpracy i nietworzeniu wewnętrznych konfliktów. Jest pewne przyzwyczajenie, że wojna jest i tak, i z perspektywy Kijowa widać niedowierzanie, że Rosja może posunąć się dalej niż do konfliktu na Donbasie. Bo życie w Kijowie toczy się normalnie. Tak samo w miastach, które są nawet bliżej strefy i granicy rosyjskiej. Front jest gdzieś tam, a u nas (w Charkowie, Dnipro, Zaporożu) jest normalnie. Takie uświadomienie sobie, że — w najczarniejszych scenariuszach — Rosjanie mogą się pojawić pod Kijowem lub zająć Odessę do szerszej opinii się nie przebija. To ciekawe, bo mam poczucie, że w Polsce zaczyna się przebijać. To normalne, bo gdy coś dotyczy kogoś innego, łatwiej kreślić te czarne scenariusze. Może po prostu Ukraińcy lepiej znają Rosjan niż my. Na Zachodzie pojawiają się głosy, które sugerują, by odpuścić Ukrainę i mieć spokój. To są głosy, delikatnie mówiąc, naiwne, niemądre lub celowo wygłaszane z jakichś powodów. Zachód nie może odpuścić Ukrainy. Oddanie jej Rosji to byłaby zgoda na jej dalszą ekspansję, wzmocnienie jej potencjału w dalszej perspektywie i rozbicie NATO od środka. Tego typu "transakcja" miałaby opłakane skutki dla bezpieczeństwa w Europie. Pytanie też, czy Rosję stać na pacyfikację 40-milionowego kraju? Uważam, że Rosji nie. Ktoś, kto uważa, że można Ukrainę po prostu sprzedać i potraktować przedmiotowo, nie bardzo wie, o czym mówi. Myślisz, że dojdzie do jakiegoś ataku, czy Rosja pręży muskuły i na tym się skończy? Chciałbym w to wierzyć, że to wywoływanie kolejnego kryzysu, ale Putinowi może być trudno się cofnąć, by nie stracić twarzy. Dużo zainwestował w przerzucenie wojsk, co można uzasadnić ćwiczeniami, ale jednak to ma miejsce. Rosja będzie mogła budować napięcie cyklicznie, ale mam obawy, że tym razem może coś zrobić. Na razie ich warunki odbijają się od ściany, ale będą chcieli przynajmniej mieć jakiś sukces, jakąś opcję, że zablokują prozachodnie perspektywy Ukrainy. Dlatego mogą wkroczyć na Donbas pod pretekstem operacji pokojowej, mogą dokonać przekroczeń granicy i się cofnąć. Im chodzi o budowanie ciągłego zagrożenia dla Ukrainy i przekonanie Zachodu, że wspieranie jej grozi wojną. Na pewno dojdzie do prób prowokowania Ukraińców. Patrząc na retorykę rosyjskich mediów, widać, że poszło polecenie, by pokazać, że to Ukraina pierwsza zaatakuje. Można podejrzewać, że szykowana jest jakaś prowokacja. Mam nadzieję, że Putina nie stać na wojnę z Ukrainą, ale w pewnym momencie takich kryzysów argumenty racjonalne ustępują emocjom. Nastroje w Rosji nie są najlepsze — jest duża inflacja, trudna sytuacja pandemiczna. Z cynicznej perspektywy Putina wydaje się, że duża wojna się po prostu nie opłaca, ale musi cokolwiek od Zachodu i Ukrainy uzyskać. Tu jest pytanie o dalsze negocjacje. Zobacz także: Sprawdziliśmy, co można kupić na bazarze, który nie zmienił się od lat 90.
BALI/UBUD. Doručak. Jutro započnite opuštanjem uz sat joge (9h-10h). Potražite sklad između tijela i duha, harmoniju estetike i forme te vaš unutarnji mir. Dan slobodan za kupanje, sunčanje, opuštanje ili samostalno otkrivanje otoka. Predlažemo da isprobate tradicionalnu kuhinju otoka. Hrana na Baliju je nešto drugačija od
Obecna sytuacja na Bali [ Jak wygląda obecna sytuacja na Bali? Kiedy otworzą Bali dla turystów? Dziś rząd zdecydował o poluzowaniu obostrzeń na Bali. Od lipca Bali oraz Jawa były czerwoną strefą (level 4). Dziś rząd obniżył poziom zagrożenia do 3, co pozwala na otwarcie niektórych atrakcji turystycznych oraz centrów handlowych w tym kina (przy obłożeniu 50%). Oczywiście wszystko to przy ostrej kontroli przed wejściem łącznie z certyfikatem szczepienia (przynajmniej pierwsza dawka). Co ciekawe obecnie do centrów handlowych nie można wchodzić z dziećmi poniżej 12 roku. Od lipca działa aplikacja PeduliLindungi, którą powinien posiadać każdy kto chce w miarę normalnie funkcjonować. W aplikacji znajduje się informacja na temat zaszczepienia i ilości dawek, rejestracji na szczepienie, paszport szczepionkowy, można umówić teleporadę. Aplikacja będzie obowiązkowa jeśli ktoś chce podróżować po Indonezji i generalnie uczestniczyć w życiu publicznym. Na pewno można stwierdzić, że „druga” fala COVID w Indonezji za nami. Przypominamy, że w szczycie w lipcu było ok. zachorowań dziennie. Od kilku dni ten utrzymuje się poziom ok przypadków dziennie. Na Bali wczoraj odnotowano jedynie 150. Temat rzeka, czyli kiedy otwarcie Bali? Od kilku dni pojawiają się wypowiedzi poszczególnych władz odnośnie powrotu turystów na Bali. Niestety wciąż nie ma konkretnych dat, więc zaczynają się kolejne spekulacje. Rzecz jasna najpierw powróci turystyka krajowa. Indonezyjczycy z innych wsyp będą mogli odwiedzać Bali, ale muszą okazać certyfikat szczepienia (przynajmniej jedną dawkę). Jeżeli chodzi o turystów zagranicznych to powraca pomysł na tzw Green Zones, czyli Nusa Dua, Sanur i Ubud. Byłby to pierwsze regiony, w których mogliby zatrzymać się turyści z zagranicy. Wyłącznie w hotelach z certyfikatem CHSE, który dotychczas na całej wyspie otrzymało już ponad 500 obiektów. Najważniejsze pytanie – kiedy? Na to nie ma odpowiedzi, ale w tym roku można zapomnieć o wakacjach na Bali. Najbardziej prawdopodobny scenariusz otwierania Bali to początek 2022 roku. No dobrze, a co z wizami biznesowymi na których przed lockdown’em (przed lipcem 2021) można było wjechać do Indonezji z kwarantanną w Dżakarcie? Powrót wiz biznesowych – furtka na Bali? Dziś wznowione zostało wydawnie wizy biznesowych (B211), ale Urzędu Imigracyjny zapowiada bardzo zaostrzone zasady wyrobienia takiej wizy. Rząd chce uniknąć kolejnej turystyki „biznesowej”. W czasie pandemii od momentu wstrzymania wiz turystycznych na Bali przyjeżdżało bardzo dużo osób właśnie na wizie biznesowej, która kosztowała co prawda ok. 250 USD, ale dawała możliwość wakacji na Bali w pandemii. Wciąż jedynym lotniskiem międzynarodowym w Indonezji jest CGK lotnisko w Dżakarcie. Tam też należy odbyć 8 dniową kwarantanne. Czy można teraz przylecieć do Indonezji? Obecne warunki: Do Indonezji można wlecieć jedynie na wizach KITAS/KITAP, rezydencja tymczasowa oraz na wizach Visa Kunjungan Business. Wymagania do uzyskania wizy biznes b211: certyfikat pełnego zaszczepienia potwierdzenie, że akceptujesz 8 dniową kwarantannę w hotelu w Dżakarcie po przylocie Koszt wizy biznes ok. 300 USD Przy wlocie należy pokazać wyniki testu PCR wykonane 48 godzin przed wlotem do Indonezji Rezerwacje w jednym z hoteli przeznaczonych na kwarantannę Strona na której mozna dokonać rezerwacji – Zainstalowania aplikacja Peduli Lundungi – będzie wymagana podczas pobytu w Indonezji Jeżeli ktoś miał już wyrobioną wizę po 22 kwietnia to może na niej wlecieć do 15 października. Bali nie dla backpackers’ów? Tylko dla wybranych? Wczorajsza wypowiedź ministra koordynatora ds. morskich i inwestycji Luhut Pandjaitan cytowana była dziś przez polskie media TVN24, gdzie w programie Dzień na świecie komentowaliśmy obecną sytuacje na Bali. Nie chcemy turystów z plecakami” „Bali tylko dla wybranych” „chcemy turystów o odpowiednich walorach, aby Bali pozostało czyste” wywołało oburzenie wśród Balijczyków i zagranicznych turystów. Minister powiedział, że „chce aby na początku na Bali przyjeżdzali turyści dobrej jakości. Nie chcemy narazie turystów z plecakami. Chcemy z duża ostrożnością przygotować Bali do całkowitego otwarcie na turystów z zagranicy. Na początku granice zostaną otwarte tylko dla turystów z niektórych krajów, w których statystyki zachorowań są niskie”. Podział na lepszych i gorszych turystów wywołał lawinę komentarzy i kontrowersji. Czy była to wypowiedź niefortunna, czy faktycznie w taki sposób minister i rząd chce dobierać turystów? Jeśli na początku miała by zostać otwarta jedynie Nusa Dua, czyli region resortów 5* to siłą rzeczy nie będzie to kierunek dla backpackers’ów, ale po co tego typu sugestie ze strony jednego z najważniejszych ministrów w Indonezji. Wizerunkowo Indonezja może tylko stracić. A Indonezyjczycy, który są niezwykle otwartym, gościnnym i sympatycznym narodem nie utożsamiają się z takimi wypowiedziami. Podsumowując Nadal nie znamy planowanego terminu otwarcia Bali dla turystów zagranicznych. Wiemy, że otwieranie zacznie się od Green Zones – Nusa Dua, Sanur i Ubud. Będzie trzeba być zaszczepionym i posługiwać się lokalną aplikacją Peduli Lindungi (jest angielska wersja językowa) podczas odwiedzania atrakcji turystycznych i w hotelach, być może o wizy turystyczne trzeba będzie aplikować przez internet (na początku nie będzie Visa on Arrival) podając dane na temat zaszczepienie, ubezpieczenia itd. Singapur Od 22 września Singapur zmienił warunki wlotu oraz tranzytu dla obywateli niektórych krajów. Polska znalazła się w kategorii II razem z Australią, kanadą, Niemcami, Nową Zelandią, Koreą Południową i Arabią Saudyjską. Jakie kryteria trzeba spełnić, aby wlecieć do Singapuru (kategoria II): test PCR 48 godzin przed wlotem do SIN test PCR po przylocie na lotnisku 7 dniowa kwarantanna w domu, hotelu Singapur przywrócił również możliwość tranzytu na lotnisku Changi dla podróżujących z Indonezji. Pojawiły się też plany otworzenia połączenia Singapore Airlines na Bali. Jednak narazie to tylko spekulacja. Linia nie potwierdziła informacji a międzynarodowe lotniska na Bali wciąż pozostaje zamknięte. Informacje na bieżąco na naszej stronie na Facebook’u Plaża w Sanur Puste ulice w Kucie
Natomiast najdroższa oferta o tych samych parametrach to koszt 13566.00 zł za osobę. Biorąc pod uwagę wszystkie aktualne oferty, wyliczyliśmy, że średni koszt wakacji na Bali (7 dni, 1 osoba dorosła, All Inclusive, 4 gwiazdki hotel) wynosi 7477.69 zł. Restauracje. Ceny w restauracjach na Bali są średnio 38% niższe niż w Polsce
Obecna sytuacja oznacza, że jeżeli niemiecki rząd na szybko nie znajdzie rozwiązania problemu, w Nowy Rok Niemcy wejdą z budżetem awaryjnym. A to oznacza, że rząd będzie mógł tylko
Źródła kryzysu na Sri Lance Szukając źródeł gospodarczej katastrofy, można zwrócić też uwagę na gwałtowną obniżkę podatków w 2019 roku, kiedy podstawową stawkę VAT zmniejszono z 15 do 8 proc. oraz zlikwidowano siedem innych podatków i danin. Niemal z dnia na dzień pozbawiło to państwo ponad trzeciej części dochodów.
Numer alarmowy wybierany z Polski lub z polskiego telefonu komórkowego zagranicą: 0-0972-54-744-4106. W związku z napiętą sytuacją bezpieczeństwa w Izraelu i Palestynie, w tym groźbą wystąpienia kolejnych zamachów terrorystycznych oraz zamieszek, Ambasada RP w Tel Awiwie oraz Biuro Przedstawiciela RP w Ramallah zalecają obywatelom
juzC0R7. 5kkkkyl43u.pages.dev/405kkkkyl43u.pages.dev/405kkkkyl43u.pages.dev/475kkkkyl43u.pages.dev/955kkkkyl43u.pages.dev/135kkkkyl43u.pages.dev/435kkkkyl43u.pages.dev/555kkkkyl43u.pages.dev/56
obecna sytuacja na bali